Oceny i recenzje o produkcie Pan Przypadek i mediaktorzy
Sortuj
Katarzyna Tuszyńska-Jąkalska
11.11.2016
"Pan Przypadek i mediaktorzy" jest piątym tomem przygód detektywa Jacka Przypadka. Niestety nie miałam przyjemności poznać poprzednich części cyklu z prostego powodu. Mianowicie, dopiero niedawno dowiedziałam się o tej serii. Okładka książki niejednokrotnie przewijała mi się przed oczyma na różnych portalach, ale prawdę mówiąc, sądziłam, że jest to jakiś poradnik menedżerski. Nie zwróciłam nawet uwagi na tytuł, po prostu nie zatrzymałam się na dłużej przy tej książce. Jednak któregoś dnia trafiłam na jej recenzję na jednym z blogów, która bardzo mnie zaintrygowała i dowiedziałam się z niej, że tak naprawdę publikacje z Panem Przypadkiem w roli tytułowej to interesujące detektywistyczne opowieści. To skłoniło mnie do tego, aby sięgnąć po najnowszy tom. Autor zapewnił mnie, że znajomość wcześniejszych części nie jest konieczna, a nawet zbędna i że każda z powieści zawiera odrębne historie. Zachęcona opiniami zdecydowałam się zatem zapoznać z tajemniczym śledczym i jego ciekawymi przypadkami. Co wynikło z mojego spotkania z Panem Przypadkiem i czy było ono udane? Zapraszam na recenzję :)
"Pan Przypadek i mediaktorzy" to książka, na którą składają się trzy opowiadania, a w każdym z nich słynny detektyw prowadzi zlecone mu śledztwa. Ponadto poruszane są również inne wątki, poniekąd łączące się ze wszystkimi sprawami, którymi zajmuje się detektyw. Przedstawione są bowiem kwestie dotyczące m.in.: rozwodu rodziców detektywa, wnikliwej roli mediów, wewnętrznych śledztw w policji i relacji pomiędzy poszczególnymi pracownikami, problemów rodzinnych Państwa Sakowicz oraz innych wydarzeń, które nie wpływały znacząco na pojedyncze opowiastki (np. dylematy Irminy Bamber w związku z kłopotliwymi i głośnymi sąsiadami, sprawy sercowe Błażeja Sakowicza).
Zdecydowanie głównym bohaterem powieści jest detektyw - Jacek Przypadek. Poznajemy nie tylko sprawy, jakie prowadzi, ale również jego życie i problemy sercowe, a także umiejętność jasnowidzenia. Poza tym w książce występuje mnóstwo postaci drugoplanowych, m.in.: Gerhard Sowa - właściciel TV, Artur Kujawski - lobbysta, podkomisarz Łoś, sztabowa Agnieszka Storczyk, Irmina Bamber - sąsiadka detektywa, Jędrzej Sakowicz i jego syn Błażej - adwokaci, Wiktor Klempuch, Małgosia Urbanek - modelka i była partnerka Przypadka i wielu innych. Przez pierwsze kilkanaście stron przyswojenie wszystkich osób i ich wzajemnych korelacji sprawiało mi problem i musiałam wynotować to sobie na kartce. Okazało się bowiem, że losy niektórych postaci były kontynuowane, ale pojawiały się też zupełnie nowe osobistości. Jednak im bardziej zagłębiałam się w lekturze, tym było mi coraz łatwiej rozróżnić poszczególnych bohaterów wraz z ich pełnionymi funkcjami i przeżyciami. I nawet teraz - kilka dni po przeczytaniu książki - jestem w stanie wymienić wszystkich z nich.
Niewątpliwie powieść napisana jest bardzo ciekawym, nieskomplikowanym i lekkim stylem. Od początku widać, że to nie jest pierwsza publikacja autora. Atutem jej na pewno jest duża czcionka, dzięki czemu książkę czyta się szybko, płynnie i przyjemnie. Całość jest niezwykle dobrze dopracowana, dialogi są sensowne, nie ma zbędnych, nic nie wnoszących opisów. Każde z opowiadań charakteryzuje się wartką akcją i wielowątkowością, w żadnym momencie nie następują chwile znużenia czy braku zainteresowania. Najlepszą według mnie historią była ta ostatnia, która po pierwsze w jakimś stopniu mnie rozbawiła, a po drugie ogromnie zaskoczyła. Ponadto muszę przyznać, że w przypadku żadnego ze śledztw nie udało mi się niestety ani rozwiązać zagadki, ani tym bardziej wskazać sprawcy, osoby winnej całego zamieszania. Wielokrotnie byłam zaskakiwana, co bez wątpienia mi się podobało. Nie ukrywam, że to sprawiło, iż mam ochotę sięgnąć po kolejne tomy z prowadzonymi przez Pana Przypadka dochodzeniami.
Wspomniałam na początku, że oprawa książki bardziej przypomina mi jakiś typowy poradnik niż powieść detektywistyczną. Owszem, podoba mi się jej prostota, ale moim zdaniem, powinna przybrać inną formę, bowiem w takiej odsłonie niestety kojarzy mi się przede wszystkim z jakimś podręcznikiem, vademecum czy naukowym informatorem. To mnie właśnie zmyliło i pewnie gdyby jej wygląd był zupełnie inny, bardziej wyrazisty i rzucający się w oczy, to zapewne już dawno sięgnęłabym po cykl przedstawiający przygody Pana Przypadka.
Podsumowując, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą powieścią, ukazaną w niej fabułą oraz stylem pisania. Zdecydowanie muszę przeczytać pierwsze cztery tomy cyklu o Panu Przypadku i jego śledztwach, a także z przyjemnością sięgnę po kolejne części, ponieważ jestem niezmiernie ciekawa, jakie sprawy poprowadzi jeszcze detektyw oraz jak potoczą się dalsze losy zarówno Jacka Przypadka, jak i jego znajomych i przyjaciół. "Pan Przypadek i mediaktorzy" to powieść, stanowiąca idealną odskocznię od innych gatunków literackich, a także zapewniająca miłe i przyjemne spędzenie w jej towarzystwie jesiennego wieczoru. Zachęcam do lektury :)
Pokaż więcej
anonymous
05.11.2016
Nie zetknęliście się jeszcze z tą serią? To warto nadrobić. Kolejne tomy można czytać niezależnie, choć ja będę Was namawiał do czytania w kolejności. Wtedy moim zdaniem udaje się wychwycić najwięcej elementów łączących pojedyncze sprawy, rozwiązywane przez detektywa amatora.
Pan Jacek Getner w każdej kolejnej części mam wrażenie, że robi się coraz poważniejszy. Chociaż nie, może to złe określenie. Nadal jest w tych książkach jest ironia, zabawne sceny z postaciami, których zdążyliśmy już trochę poznać (jak choćby z jednym z moich ulubieńców: podkomisarzem Łosiem, który ma obsesję na punkcie głównego bohatera), ale jakoś trudno oprzeć się wrażeniu, że robi się mroczniej, że w ludziach, których spotyka na swoich ścieżkach Jacek Przypadek, coraz więcej jest negatywnych emocji, coraz bardziej gra ona na nerwach różnym środowiskom. Z początku wydawało się to zabawne, ale w każdym kolejnym tytule, ta samotna "walka z wiatrakami" wydaje się coraz bardziej męcząca i frustrująca dla detektywa. Może dlatego, że wydaje się tak samotny? Jakby trochę traci swoją pewność siebie, ale dzięki temu staje się może i nawet ciekawszy, mniej cyniczny, a bardziej ludzki. Nawet ci, którym pomagał i którzy starają się go wspierać, są przez niego trochę odsuwani, bo nie chce ich narażać na niebezpieczeństwo. Jakie spytacie? Ano od tego powinienem rozpocząć, przybliżając Wam trochę sedno tych śledztw, a zarazem i całej serii.
Gdy pisałem o pierwszych tomach, wydawało się, że mamy do czynienia z lekkimi opowiadaniami kryminalnymi, zwykle z dość przewrotnym zakończeniem, zabawnymi sytuacjami w drugim planie. Po lekturze pięciu części przygód Jacka Przypadka, amatora, który postanowił zająć się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych, coraz bardziej jednak widać, że mamy do czynienia z przemyślanym projektem, stanowiącym dość spójną całość. Wątki i postacie powracają, a w wyjaśnionych sprawach wyraźne jest wspólne tło. I nie chodzi tu bynajmniej o Klepucha, który urasta na jakiegoś demonicznego i potężnego przeciwnika numer jeden, który zbiera wszystkich zdegustowanych działalnością detektywa. Chodzi raczej o to jakimi sprawami ma do czynienia bohater. Chciwość, brudne interesy, kłamstwa, kradzieże, zazdrość... A wszystkie te ludzkie przywary, które często mogą prowadzić nawet do przemocy, do morderstwa, są zgrabnie ukrywane, pudrowane, choćby dzięki łapówkom. Jacek Przypadek często staje w obronie słabszych, pokrzywdzonych, tych, którzy wydają się zastraszeni i walczy o prawdę w ich imieniu. Walczy dodajmy często bez braw za wyjaśnienie sprawy i ukaranie winnych, bo nie oszukujmy się: opinią publiczną dość łatwo sterować i jego działalność nazywana bywa nawet szkodliwą, niesprawiedliwą, krzywdzącą. Komu ma bowiem służyć, zdaniem różnych wysoko postawionych osób, odbieranie dobrego imienia znanym postaciom, którzy może i mają jakieś grzeszki na sumieniu. Lepiej nie ujawniać nic głośno, zamieść sprawę pod dywan, a za milczenie wciąż jakiś sowity bonusik do kieszeni. Prawda? Może być szkodliwa, bo ich zdaniem rujnuje porządek publiczny, powoduje niepokoje, a najlepiej żeby było tak jak jest - spokój, równowaga, ręka rękę myje... Tyle się człowiek musiał natrudzić, żeby się wdrapać na szczyt (a nie da się tego zrobić bez ubrudzenia sobie rąk i sumienia), więc dlaczego od razu go niszczyć... Detektyw staje się wrogiem numer jeden.
Każda część zawiera trzy rozdziały, odrębne sprawy, które jakoś łączy pewien temat lub środowisko. Tym razem będą to przedstawiciele mediów i uwierzcie: będzie ostro! Autor nie szczędzi ironii, by wykpić różne mody, zwyczaje i normy postępowania jakie można spotkać w tym środowisku.
Powracają (choć zdecydowanie jak dla mnie na zbyt krótko) starzy znajomi: Młody Bóg Seksu, sąsiadka Jacka, która zna wszystkich liczących się w mieście, czy wciąż naćpany redaktor Szołtysik, pojawiają się nowi (np. atrakcyjna policjantka), zapewniam więc, że fani serii rzucą się na ten tom z zachłannością i na pewno się nie zawiodą. A jeżeli ktoś jeszcze Pana Przypadka nie poznał. No to ma najlepszą okazję. Oto zagadki kryminalne napisane w dość przewrotny sposób, bo choć Getner pozostawia nam ślady prowadzące do rozwiązania, to nawet odgadnięcie rozwiązania nie odbiera wcale przyjemności lektury, nie rozczarowuje. Tu raczej specyficzny sposób prowadzenia dochodzenia, stoicki spokój bohatera i panika wszystkich, którzy już słyszeli o jego cudownych umiejętnościach dają największą frajdę. Jak to mawia tytułowa postać: ludzie są tacy przewidywalni. Choćby świetnie udawali i byli przekonani o swojej bezkarności, prędzej czy później pokazują światu swoje prawdziwe oblicze.
Już nie mogę doczekać się kolejnych części.
Pokaż więcej
ewapawlak
25.10.2016
Poniższa recenzja ukazała się również na moim blogu Świat według Lilii:
http://swiatwedluglilii.pl/ksiazka/pan-przypadek-i-mediaktorzy/
Kto by pomyślał, że nietypowa seria książek o tematyce detektywistycznej okaże się wnikliwym studium ludzkiej natury. Jacek Getner, niczym psychoanalityk, zaprasza nas do gabinetu, w którym rozpocznie emocjonujący przegląd różnych przypadków. Tego ostatniego słowa użyłam celowo ;)
Czytelnik, chcąc przeżyć przygodę, rozrusza szare komórki i zmierzy się z nowymi zagadkami, nieustannie czując na plecach oddech funkcjonariuszy policji. Kilku osobom będzie bardzo zależało na tym, by z niebezpiecznej gry wykluczyć faworyta.
Nie obejdzie się bez broni, fifek, nabijanych ziołem, szaleństwa i odrobiny magii…
Perfekcyjne rozproszenie akcji. Skupienie uwagi odbiorcy tekstu na kilku wątkach. Powracanie do starych kwestii. Przemieszanie znanych postaci z całkiem nowymi bohaterami oraz finał przez wielkie F, na który warto było czekać ponad rok.
Wcześniej autor nie patyczkował się z przedstawicielami obojga płci, którzy pojawili się na łamach kolejnych części tej historii. Przeżywali rozterki życia codziennego, rozdmuchując problemy do rozmiaru osobistych tragedii. Uzależnieni od seksu, alkoholu, narkotyków, pracy popadali w tarapaty (na własne życzenie), a tytułowa postać traktowała zarówno swoich klientów, znajomych, członków rodziny z dystansem.
Tym razem nadszedł czas pokuty i zadośćuczynienia.
Dwie ciąże, z czego jedna urojona, niepotrzebna śmierć kogoś, kto mógł uleczyć złamane serce Przypadka, rozstania i powroty, rozliczenie z własnym sumieniem przejęły inicjatywę.
Sprawy, których rozwiązania podjął się Jacek, jakby zeszły na dalszy plan. Owszem, są ciekawe, wymagają od czytelnika koncentracji i bacznej lektury, aczkolwiek przestają odgrywać rolę pierwszych skrzypiec.
Jest zbrodnia i idąca tuż za nią kara. Z cienia wychodzi przeszłość, dotąd nieznana, czekająca na właściwy moment, by objawić swe istnienie i ukarać tych, którzy odebrali jej coś cennego.
Narrator, komentujący poczynania poszczególnych osób, jest niczym czuwająca Mary Alice z Desperate housewives. Wie, co autorowi chodzi po głowie, podsuwa czytelnikowi pewne sugestie i snuje opowieść, która na szczęście tak szybko się nie skończy.
Nie lubię posiłkować się wulgaryzmami. Stronię od wykorzystywania nazw narządów płciowych do opisywania charakteru bohaterów. Aczkolwiek w tym przypadku uważam to za uzasadnione. Jacek przestał być fiutem. Wyszedł zza parawanu egocentryzmu, ironii i cynizmu. Wreszcie jest facetem, który stawia czoło przeszłości, przygotowuje się do przeżycia finalnego etapu żałoby i pozwala sobie na to, by spróbować ułożyć życie na nowo. Ma nawet odpowiednią kandydatkę, zaakceptowaną przez panią Irminę Bamber, nieustannie troszczącą się o losy sąsiada. Jednak autor ma wobec bohatera inne plany.
Nadal nie rozumiem małego zainteresowania czytelników losami Jacka Przypadka. Wszakże Getner świetnie włada piórem, knuje intrygi i tworzy godne uwagi teksty. A każda książka reprezentuje wyższy poziom umiejętności pisarza.
Chciałabym jednak, aby autor zmienił środowisko bohaterów. Już mi się trochę przejedli dziennikarze, redaktorzy, showmani i aktorzy. Czas na powiew świeżości. Niech Przypadek wplączę się w szkolną aferę, kupi pieczywo z gryzoniem w środku (zemsta piekarniczej konkurencji), sprawdzi podejrzanego absztyfikanta pani Irminy (a co, starsze panie nie mogą się zakochać?), rozwikła zagadkę stalkingu i wyruszy w ostatnią trasę, na której widziano Basię.
Już nie mogę się doczekać Boga Seksu, pchającego wózek z...bliźniakami (albo od razu trojaczkami). Niech w końcu Łoś wraz z swym przydupasem odniosą spektakularny sukces, tajemnicza siostra namiesza w poukładanym życiu rozbitej familii.
Proszę, panie autorze.
W każdym razie wzdycham nad faktem, iż na kolejną odsłonę przygód Przypadka przyjdzie mi czekać kolejny rok.
Pokaż więcej
e-l-a-n
09.04.2018
Pan Przypadek po raz piąty czyli Pan Przypadek i Mediaktorzy. W tej książce, jak i w poprzednich tomach przygód cynicznego detektywa o specyficznym poczuciu humoru, znajdujemy trzy opowiadania, a treść całej ksiązki powiązana jest konkretną grupą społeczną czy też zawodową. Tym razem są to mediaktorzy. Kim są? To nie kto inny jak redaktorzy i dziennikarze znanych pism i prowadzący telewizyjnych programów z Warszawki. Ta specyficzna grupa pełna przeróżnych osobowości. Najpopularniejsi są showmani, którzy promują swoją wspaniałą (jak uważają) osobę w coraz to dziwniejszych show telewizyjnych. Wśród nich również redaktorzy szukających sensacji nie bacząc na innych, szczególnie tych, których pogrążają w swoich artykułach czy programach. Są też tacy, którzy wręcz uważają się za niosących światło dla ciemnej ludzkiej masy, pokazujący im trendy którymi warto obecnie podążać, a z drugiej strony są ci, którzy swoją dziennikarską pracą chcą dojść do prawdy, ujawniać wielkie afery. Wszyscy oni swoją pracą narażają się innym i pakują w przeróżne kłopoty. A kto najbardziej lubi zawiłe i trudne do rozwiązania sprawy? Nie kto inny jak Jacek Przypadek, najsłyszniejszy obecnie detektyw-jasnowidz, który żadnej pracy się nie boi. :) Wszystkie trzy opowiadania dotyczyły spraw związanych z redaktorami popularnych mediów, jednak cały czas obserwujemy w tle historie znanych nam z wcześniejszych części bohaterów. Jest nasz ulubiony podkomisarz Łoś, który odsunięty przez przełożonych od śledzenia Przypadka wciąż nie może spać po nocach i za wszelką cenę chce się dowiedzieć co tam znowu kombinuje detektyw. Widać mimo jego sławnej niechęci do Jacka, brakuje mu go w życiu codziennym... Interesuje się również sprawą osoby, która zastąpiła go w sprawach związanych z Przypadkiem, jego policyjny nos nie zawodzi go w pewnych domysłach. Ale spokojnie - o tym co łączy tych dwoje dowiadujemy się pod koniec książki. We wszystkich opowiadaniach przewijają się również wątki przyjaciół Jacka, w tym Marzeny oraz Błażeja i Ani, których wspólne życie zaczyna się własnie układać. Natomiast w przypadku Sakowicza i Przypadka seniorów ich życiowe plany zmierzają niestety w niekorzystnym kierunku. Są również redaktorzy Fifka i Szołtysik ze swoją "Niepotrzebną prawdą" oraz ich zleceniodawca, tajemniczy Klempuch, o którym prawdę przyjdzie nam w końcu odkryć... Ta część przygód Przypadka jest równie ciekawa i zawiera specyficzny humor, jednak odniosłam wrażenie, że jest trochę bardziej poważna. Może dlatego, że sam Jacek zmaga się z coraz to poważniejszymi sprawami i problemami. Niestety życie Jacka w ostatnim opowiadaniu zmienia się na zawsze. Ciąg tragicznych wydarzeń oraz konfrontacja twarzą w twarz z Klempuchem - to już nie przelewki. Zaczynaja się prawdziwie brudne sprawy, którym detektyw będzie musiał stawić czoła. Książka kończy się w takim momencie, że natychmiast chce się sięgnąć po kolejny tom. Ponadto autor ciekawie opisuje typowe zachowania warszawskich redaktorków, którzy dla dobrego artykułu nie cofną sie przed niczym, a ich życie to często narkotyki, hazard i inne doczesne uciechy, które potrafią sprowadzić ich na samo dno. Bardzo polubiłam przygody detektywa Jacka Przypadka i można rzec, że jestem jego fanką. Jego podejście do spraw zadziwia, jego wyszukany humor bawi, a skomplikowane zadania jakie stawia przed nim los śledzimy krok po kroku - ale zawsze mnie zaskakuje niespodziewanym finałem każdej sprawy. lemonade-street.blogspot.com
Pokaż więcej
Matka Puchatka
17.11.2016
"Pan Przypadek i mediaktorzy" to książka, która była dla mnie dużym i muszę przyznać, że bardzo pozytywnym zaskoczeniem.
W pierwszym opowiadaniu - WODAGATE - stajemy przed koniecznością zbadania sprawy faceta, który odbył szybki, acz tragiczny w skutkach lot - wiadomo, każdy chciałby się czasem unieść i poszybować, ale nie wszystkim się to udaje, a już tym, którzy wypadają przez balkonową poręcz, nie udaje się to skutecznie. Redaktor Broda kończy żywot na asfalcie, ale pozostaje pytanie, czy ze swojej winy, czy ktoś się do tego przyczynił? Podejrzenie morderstwa jest. Podejrzanych wytypowano. Wybieraj, Czytelniku! Od razu dodam, że to najsłabsze opowiadanie w tym tomie, jednak warto przez nie przebrnąć, bo potem robi się ciekawie.
Drugie opowiadanie zaczniemy niemal sielsko, bo od zapachu skoszonej trawy - od razu jakoś tak rześko się robi, czujecie ten powiew świeżości? Kosiarz traw, chociaż brzmi złowieszczo, nie wymaga od czytelnika wskazania mordercy, ale poszukiwań. Kogo szukamy? Mężczyzny, który podpadł tym wielkim z telewizji i przepadł bez wieści. Talk show w TV umówione, a facet zapada się nagle pod ziemię. Jak myślicie, czy poszukamy trupa w szafie, czy może dziennikarz Proch znajdzie się gdzieś w jednym, całkiem świeżym kawałeczku?
Ostatnie opowiadanie w tym tomie - W samą północ - zaczyna się bardzo mrocznie, niepokojąco i kompletnie niezrozumiale. Okazuje się, że nie tylko zakończenia opowiadań mogą zaskoczyć, ale i wprowadzeniem można wyprowadzić czytelnika z równowagi - tak, czułam się dziwnie, niepewnie i kompletnie nie potrafiłam wytłumaczyć sobie tego, co się dzieje. Z czasem kilka spraw nabiera przejrzystości, ale to nic... i tak finału tej historii nie da się przewidzieć i, co warto dodać, jest świetnie wyprowadzony i spójny.
Oczywiście nie samą zagadką czytelnik żyje, więc gdzieś obok, całkiem niedaleko, a nawet bardzo blisko tych medialnych problemów, toczy się zwykłe - chociaż pełne barw - życie. Tutaj zdrady, miłości, przebaczenia, smutek, przyjaźń i wszystko to, co tak naprawdę każdemu jest bardzo dobrze znane.
Autor konsekwentnie nie rzuca mięsem na prawo i lewo, nie bryzga krwią i nie szokuje wyuzdaniem. Wszystkie te elementy pojawiają się w książce, jednak nadal znajdują się one w sferze domysłu czytelnika lub może, dokładniej ujmując, czytający ma tu pole do popisu - co sobie dopowie i wyobrazi, to jego :)
Czytałam tę książkę z przyjemnością i z zaciekawieniem. Przywykłam już do dziwnych "właściwości" Przypadka, i chociaż nadal mnie do siebie nie przekonał, przyjęłam niecodzienne zachowanie detektywa, uznając, że taki już jego urok. Główny bohater nie skradł mojego serca, jednak z pewnością jest wart uwagi, choćby ze względu na swą "inność".
Czy sięgnę po poprzednie tomy? Tak, choćby po to, by móc dokładniej poznać bohaterów, a przy okazji prześledzić postępy Autora. Czy przeczytam kolejną część? Oczywiście. Jacek Getner skutecznie rozbudził moją ciekawość. Mam nadzieję, że im dalej, tym będzie lepiej :)